Niewielkie pomieszczenie. Jego jedną ze ścian w sporej części wypełnia pochylona pod kątem dźwiękoszczelna szyba. Widać za nią zagracony sprzętem pokój, ale głównym elementem wyposażenia jest pokryty wykładziną stół z zawieszonymi nad nim dwoma sporej wielkości mikrofonami. W tym miejscu, które właściwie powtarza się w każdym studiu radiowym, nagrywa się wszystkie audycje słowne. A także emituje te na żywo. Zawieszony nad oknem czerwony plafon zapala się – i wtedy i reżyser dźwięku i spiker wiedzą, że „idą” albo w dysk (nagranie na komputer), albo w eter na żywo. Dzisiaj za konsolą dyżur pełni Piotr Krystkiewicz. Mocno niedowidzi i dlatego jego twarz zbliża się do monitorów kontrolnych na kilkanaście centymetrów.
– Nie, to nie jest tak, że korzystamy w radiu z jakiś ułatwień dla osób słabowidzących – wyjaśnia kierując oczy w moją stronę. A ja wiem, że dla Piotra jestem rozmazaną plamą, poruszającą się dzisiaj w jego królestwie. – Te wszystkie programy zwiększające ostrość obrazu, zmieniające kolorystykę czy wielkość ikon są dobre dla dzieci albo dla niefachowców – śmieje się. Bo owszem, pracujemy wyłącznie w środowisku Windowsa i Linuxa, ale dobraliśmy sobie soft do naszych potrzeb tak, by sprawiał nam jak najmniej kłopotów. Do reżyserki wchodzi szef Radia Szafir, Leszek Kopeć. Potężnej postury mężczyzna przyjacielskim ruchem szuka mojej dłoni. Pisałem już o nim tutaj, zapraszam do artykułu. Rozmawiamy trochę, bo zaraz zacznie się nagranie ścieżki dźwiękowej do nowego programu sportowego radia. O piłce ręcznej. Za mikrofonem siada – jak o nim żartobliwie mówią koledzy – pan A. Czyta tekst, ma kilka pomyłek, ale przecież nie leci na żywo. Po to jest montaż. Kiedy kończy, pomiędzy Piotrem a Leszkiem wybucha ponadpółgodzinna dyskusja. Wyłączam się, poznając radiowe zwyczaje. Na zdjęciu Pan A.
Mówi Leszek Kopeć: – Wiesz, to już ponad 8 lat temu nadaliśmy pierwsze dźwięki. Taką sobie wymyśliłem formułę. Kiedy przyszedł czas na nazwę, pomyślałem o szafirze. Kolorze nadziei. Chciałem by powstało coś, co gra głównie po polsku i mówi do ludzi. Nazywaliśmy to wspólnie z kolegami radiem niezobowiązującym. Prosto mówiąc – radiem bez ramówki. Niby tej ramówki nie było, niby nie było strony internetowej, a okazało się że słucha nas całkiem sporo ludzi. Link podawany był pocztą pantoflową. Wspominam pracę z Piotrem Karnasiem, Aronem Piaseckim, no i Kasią Zawadzką, moją ówczesną asystentką z Radia Wrocław. A potem przyszedł czas na sformalizowanie działalności. Zaczęliśmy nadawać pod egidą Dolnośląskiego Stowarzyszenia na Rzecz Upowszechniania Kultury i Sztuki Osób Niepełnosprawnych Widnokrąg.
Dyskusja nad piłką ręczną w końcu się kończy. Idziemy z Leszkiem „pod mikrofony” – ruch w radiu, mimo że to już późnopopołudniowe godziny, spory. Wychodząc na korytarz dostrzegam, że szef jest u siebie – mimo iż nie widzi nic prócz rozpoznawania światła, pewnie trafia ręką na klamkę pomieszczenia. W tym czasie korytarzem Dolnośląskiego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 13 dla Niewidomych i Słabowidzących we Wrocławiu, przy ulicy Kamiennogórskiej nr 16 skąd Radio Szafir nadaje, przechodzą uczniowie. Część z nich nie musi używać laski, widzę jednak chłopaka który mimo tego ma wyraźne kłopoty z poruszaniem się. Nie mam odwagi zapytać o to Leszka, zajmujemy miejsce przy mikrofonach.
– Kasę mamy na działalność z PFRON-u – kontynuuje Leszek. Dość kiepską kasę, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Moi ludzie to pasjonaci. Praca jest dla nich nie tylko sposobem na zdobycie środków utrzymania, ale także na życie. Wiesz, jestem tu bo czuję potrzebę robienia radia uczącego, które coś przekaże. Tak, nagrywam dla Radia Wrocław i Radia Opole. Jestem prócz tej pasji także menadżerem, walczącym o środki finansowe na doraźną działalność. W radiu musi pracować pasjonat. Inni niewidomi często nie walczą o siebie. Nie angażują się – nasze środowisko jest trudne. Ja jestem biznesmenem – powtarza z jakby zamyśleniem. Ale – dodaje po sekundzie – jestem też artystą. Koncertuję, gram, śpiewam. Co dalej chcę robić? A chcę puszczać filmy w radiu. Zaskoczyłem cię? – wielki mężczyzna śmieje się – no filmy! Ostatnio przez przypadek odkryłem na moim DVD, na którym często sobie słucham różnych pozycji tak zwaną audiodeskrypcję. Lektor pomiędzy dialogami opowiada o tym, co się dzieje na ekranie, mówi o słońcu, kroplach deszczu, wyglądzie głównych bohaterów. Maluje ten film, by dla niewidomych był widzialny. I to działa. Chcę także nagrywać i produkować słuchowiska. Tylko że Jerzy – kasa… Żal w głosie Leszka jest namacalny.
W planach Radia to nie wszystko. Już niebawem ruszy bowiem drugi kanał. Muzyczna Cyganeria. Jego emisja już trwa, na razie testowa. Ten „strumień” ma być skierowany głównie ku starszym rocznikom słuchaczy, choć co to dzisiaj znaczy: starszym? Ma być więcej słowa mówionego, dyskusji, malowania głosem. Radio informacyjne? Nie, na pewno nie. Ale radio w jakiejś części mówione, pragnące swojego słuchacza przyciągnąć nie tylko dobrą muzyką.
Piotr Krystkiewicz montuje jakąś audycję. Ekran komputera oświetla jego nos kiedy mówi: – Skończyłem studium realizacji dźwięku w Krakowie. I jestem tutaj. Śmieszne pieniądze, do tego codzienne dojazdy do domu i do pracy. Przecież nie samochodem – wybucha śmiechem. Kiedy siadam bliżej, Piotr zaczyna mi pokazywać tajniki emisji. – To że lecimy w internecie jest na pewno niezbyt drogą inwestycją. W sumie potrzebujesz paru drobiazgów, średniej klasy komputera i możesz sobie nadawać z dowolnego miejsca na ziemi. O ile jest tam łączność z siecią. My tu w ośrodku mamy klasyczną neostradę, i jak słychać – wystarcza. Tyle że tanie nadawanie nie znaczy dobre. Każdy może puszczać piosenki. My robimy to już na profesjonalnym poziomie. Mamy swoje bloki programowe, zajrzyj na stronę. Nagrywamy swoje voice-trackingi, jingle, wywiady, nadajemy na przykład z wrocławskiego rynku czy jak trzeba – znad morza. To pasja – śmieje się, trącając zasypiającego przy drugim komputerze kolegę. Na zdjęciu od lewej Piotr Krystkiewicz i Leszek Kopeć
– Na ile mamy „materiału naprzód”? Czyli ile radio będzie grało samo? Playlistę układamy w programie AirTime nawet na tydzień naprzód. Oczywiście są dziury, zalepiamy je najpóźniej dzień przed emisją. To że o 2 w nocy słyszysz spikera podającego czas i jakieś informacje, to skutek pracy zaprogramowanego naszą robotą komputera. No nie będę tu przecież garował w nocy – znów się uśmiecha. Radio to przecież profesja, ale też- a może przede wszystkim – wynik ciężkiej pracy.
Leszek Kopeć – no nie widzimy albo niedowidzimy. Nam to nie przeszkadza, w niczym. Może dla ciebie wygląda to komicznie jak Piotrek rysuje nosem po monitorze. Czy jest to ułomność? Weźmy na przykład naszego redaktora Sławka Tyburcego. Doskonale daje sobie radę, mimo całkowitej utraty widzenia i niepełnosprawności ruchowej. Albo Wojtka Gęsickiego, autora Piosenek z Tekstem. A mój mistrz? Zmarł w roku 2000. W jednym z wierszy pisał tak: – Wymilczeć siebie więcej nie umiałem, tworząc jedynie przypisy do człowieka i jego pejzaże. To boli. Te obrazy nakładają się na siebie, są wolne. Ale czy tylko od metafor, czy również od odpowiedzialności za ten czas, w którym żyją, są żywe i bolą zawsze. — są rdzawe*. Jerzy, na tym zakończmy.
Piotr odprowadza mnie długimi korytarzami szkoły na parking. Za oknami już ciemno, spędziłem w Radiu Szafir ponad 3 godziny. Kiedy mijamy stojący na środku korytarza słup, mówi: – Wiesz ile razy w niego przywaliłem? Słup na środku w takim miejscu… Wychodzimy na dwór. Zaczyna siąpić, normalna listopadowa szarzyzna. Mężczyzna wyciąga papierosa, zapala go i jakby czując pytanie rzuca w powietrze – W końcu trzeba na coś umrzeć. Wsiadam do auta. Do domu wracam nie wiedząc kiedy. Zwyczajni niezwyczajni. Wielcy ludzie. A ja mogłem Ich poznać.
*Lothar Herbst, wiersz „Tak” ze zbioru „Rdza na trąbce” (ISBN 83- 900598-3-5 ), wydanego przez ” Wydawnictwo A”
Tekst i zdjęcia Jerzy Piotrowicz