Kilka wspomnień…

ApokalipsaLata 70. ubiegłego stulecia w Polsce ociekały komuną. Mając wtedy kilkanaście lat, jak każdy małolat nie interesowałem się polityką i miałem ją delikatnie mówiąc w pupie. Owszem, coś do mnie docierało, głównie „biadolenie” mamy i taty, gdzieś tam w telewizji lektorzy skarżyli się na strajki przypisując całą winę za zaistniałą sytuację raczkującej Solidarności (byli już wtedy?) i politycznie niepoprawnym awanturnikom. Jako uczeń szkoły średniej byłem zainteresowany tylko przyjemnościami i tym, jak najłatwiej prześlizgnąć się do następnej klasy. Cudowne dorastanie niosło ze sobą nie mniej cudowne i magiczne wyjazdy do rodziny do Trzcianki (koło Piły), gdzie spotykaliśmy się z kuzynostwem i przyjaciółmi. Gdzieś tak w roku 1974 do mojego wujostwa zajechali państwo Dameccy*. To był otwarty dom, gdzie zawsze pełno było gości. Ucieszyłem się, bo wraz z nimi pojawił się Krzysztof i jego siostra Małgorzata. Moja rówieśniczka. Czytaj dalej